Jacuś został w tym czasie z dziadkiem swoim ukochanym. Nie chcieliśmy go ciągać po przychodniach, ledwo co wyzdrowiał przecież. A jak już przyszłam, to od razu do mnie przyczłapał, przytulił się i głośno śmiał:) W końcu cały dzień bez mamy prawie… Ale mieliśmy dla siebie wieczór. A już jutro weekend. Znowu rodzinny. Hurra!:)
PS. Muszę dodać że moje dziecko NIE LUBI GALARETKI! Ale dziwne małe. Jeszcze może nie będzie lubił czekolady i pizzy albo lodów (a znam takich…). Mama chciała mu pyszny deserek zrobić, a Jacuś grymasi. Cóż, pozostaje się cieszyć, że na razie woli jogurciki, owoce i soczki. Nawet sok z cytryny. No i wiadomo – swoje najulubieńsze biszkopty, które potrafią ukoić nawet największy Jacusiowy ból i płacz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz