poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Jacuś tralala

No i w dzień ostatniego dnia żłobka pojawił się u Jacusia pan kaszel. Niespodziewanie, bez zapowiedzi, jak zawsze. Czyli nasze rodzinne majówkowe plany basenowe poszły sobie niestety w czasowe zapomnienie. Ale pojedziemy za to jutro na plac zabaw. Jacuś sobie pierwszy raz zjedzie ze zjeżdżalni i może jakaś huśtawka do tego…
Nauczyliśmy się dziś nagrywać dźwięki na hipopotamie od cioci Ani. Tata nagrał „przesłanie do Jacuchy” i Jacucha się dziko cieszyła, jak mu puszczaliśmy. I sam sobie włączał, to też.
W ogóle dźwiękowo u nas jest teraz bogato. Jacek dostał na roczek od babci i dziadka super-mega fajne radio. I tańcuje sobie (pięknie!) do muzyczki i nuci (to już mniej pięknie, ale brawa za starania!). Wcześniej miał trochę za cicho, bo przy komputerze nawet głośników nie było, nie mówiąc o radiu. Ale teraz Jacek ma swoje prywatne radio i już mu cisza nie grozi. 

Zdjęcia z roczku Jacuchy

Przyszły foty od dziadka z Jacusiowej imprezki! Byliśmy u niego wczoraj, Jacuś sobie pospał w ogródku, wszedł na schody, pozwiedzał piętro i łazienkę babci i dziadka, pobawił się… Dziadek nakręcił super filmiki z Maluchem… Dobry dzień miał.
A dziś ostatni dzień w żłobku, hurra! Zaraz Jacek wraca z tatą i już (mam nadzieję) nigdy nie będzie skazany na „żłoba”. Ale co się nauczył to jego (szczególnie walczyć o swoje). Poniżej parę fotek z roczku. Wybranych z wielkim, olbrzymim trudem, bo wszystkie są cudne, nawet jak Jacucha wychodzi „grubo”;) 



                                         Pierwsza delicja. Zniknęła w oka mgnieniu.

                                         Pierwszy batonik. Zupełnie bez entuzjazmu, jupi.
                                         Jacuś padł.

niedziela, 29 kwietnia 2012

Brawo Jacek!!!

Miałam już dziś nie pisać, ale nadeszła TA chwila i musiałam. Wiekopomna chwila. Mój syn porządnie zabrał się za chodzenie!!! Zrobił trzy razy z rzędu po dwa kroki bez trzymanki. A chwilę później – 3 kroki bez trzymanki!!! Roczek i jeden dzień:) Brawo Jacuś!!! Rodzice są dumni, strasznie dumni, nieziemsko dumni!

Nasz ROCZNIAK

No i po imprezce. Pogoda oczywiście dopisała, goście Jacusiowi też. No i najważniejsze – dopisał Jacuś! Moje Małe Stare kochane. Ale popołudniu zmęczony wrażeniami zasnął w ogrodzie na prawie 2 godzinki. Nie przeszkadzały mu nawet krzyki dookoła. Wczoraj był doprawdy dzień pierwszym razów dla Jacusia. Pierwsza impreza na jego cześć, pierwszy zjedzony batonik, pierwsza delicja, pierwszy balon pęknięty w twarz. Był bardzo dzielny, radosny i kochany. Wszyscy oczywiście się Jacusiem zachwycali i podziwiali jakie to Małe Mądre. Że wszystko rozumie. Że nie boi się obcych, ani hałasów. Że jest radosny mimo braku (prawie) drzemki południowej. No i że jest śliczny i ślicznie ubrany (chcieli być mili).
 A czego ja życzyłam Maluchowi? Nie pamiętam dokładnie, bo dużo tego było, ale szczególnie – mądrych i cierpliwych rodziców i dużo dużo miłości.
Dostał wczoraj olbrzymią ilość zabawek. Sam nie wiedział, czym się zainteresować. Będzie miał „nowości” na długo. Najbardziej ucieszyła go ludowa zabawka na patyku od babci. Chodził z nią cały wieczór i nie chciał oddać:)
Niestety byłam wczoraj zbyt wykończona żeby Jacusiowi robić zdjęcia w ogródku na imprezie, także zdjęcia będą dopiero, jak je przegram od dziadka i taty Jacuchy. A na razie przygotowania, w sensie Jacuś, który się nie może doczekać gości. Trzecie jest dobre;):




piątek, 27 kwietnia 2012

Ostatnie niemowlęce popołudnie

W przeddzień urodzinek Jacusiowych poszliśmy sobie w trójkę do ogródka. Siedzieliśmy pod kwitnącą czereśnią i wdychaliśmy boskie aromaty z grilla sąsiadów. I wymyśliłam, że może, co prawda na ostatnią chwilę, ale byśmy zrobili jutro urodzinowego grilla dla Jacusia i Jacusiowych gości. Ale chwilę później sobie pomyślałam – no tak, ale czym ja tego grilla popiję (maluch w brzuszku raczej piwka nie lubi). I grill niby jakoś rakotwórczy jest, więc szkoda by tym jubilata karmić (pewnie, tort zdrowszy!). I tak oto plan został porzucony.
Jacuch dostał do zabawy długą plastikową łyżeczkę i kwiatki z czereśni. Chyba nie muszę mówić, co zwyciężyło i zdobyło zainteresowanie Jacka. Oczywiście że łyżeczka. Do kwiatków podchodził bardzo nieufnie, aż w końcu zignorował.
A wieczorkiem odkryłam, że istnieje jeszcze coś takiego, jak ramki w aparatach fotograficznych i tak powstał Jacuś w pralce. Teraz Jacuś sobie smacznie śpi. Oby do rana. Albo o, do 13tej. W końcu jutro dzień pełen wrażeń. 





Ostatni dzień dzidziucha

Już jutro nasz dzidziuch będzie „małym dzieckiem”. Hurra:) Co to oznacza? W sumie nic specjalnego się nie zmieni przez to. Ale jest co świętować, już rok jest z nami na świecie. Tyle nam dał radości, refleksji i wspomnień. Tyle zachwytów, tyle nowości, tyle miłości. 
Zdjęcia wywołane, prezenty czekają, domek w trakcie przygotowywania na ten wielki dzień…  Szkoda, że moje Małe Fajne jeszcze nie rozumie za bardzo o co chodzi, ale chyba przeczuwa, że to on będzie bohaterem tego dnia. Jeszcze rok temu był u mamy w brzuszku. Jeszcze rok temu się dziwił, czemu mama się tak denerwuje (a to poród miał być za kilka godzin…). Jeszcze rok temu brzuszek był jego „domkiem” i nie wiedział, że jest jeszcze jakiś inny świat. Teraz już wie, i to wie całkiem długo. I z całego serca wierzę, że ten świat jest dla niego dobry. Że jego małe serduszko i rozumek są szczęśliwe. Ale na życzenia przyjdzie czas jutro. 

 (Baloniki jeszcze ze ślubu mamy i taty. Ostały się specjalnie dla mnie!)

wtorek, 24 kwietnia 2012

Uwiecznić wspomnienia

Dostałam ostatnio kupon z empiku – 40zł zniżki na zakup 100 zdjęć. Oczywiście potraktowałam to jako świetny pretekst do (odroczonego) prezentu na roczek dla Jacusia. Uwiecznione wspomnienia. Uwielbiam zdjęcia. I robić i wywoływać - bo na oglądanie na komputerze to zupełnie nie to samo. Wybrałam 100 fotek z Jacusiem i rodzinką. Dodam wybrałam z wielkim, WIELKIM trudem. Chciałabym mieć je wszystkie, na każdym jest przecudny albo prześmieszny albo przewesoły…  Ale wybór dokonany, zamówienie złożone. I teraz nie mogę się doczekać, aż będę układać i opisywać Jacusiowe zdjęcia w jego pięknym kubusiowym albumie. Czyli wniosek jest taki, że mama Jacuchy zrobiła sobie prezent na roczek, hehe. Tak, to dziecko to cały mój świat. Albo przynajmniej pół. I wcale mi w tym świecie nie jest źle:)

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Schody

Byliśmy wczoraj u babci i dziadka. I co się okazało? Że Jacek potrafi chodzić po schodach! Pokonał całe wielkie, zakręcane i śliskie schody (foto niżej). 16 stopni! Tata Jacusia oczywiście od razu przeliczył. I to sam, bez pomocy (tylko z małą asekuracją). 3 razy!! I dostał się na „zakazane” piętro. Ale jestem dumna strasznie. Schodzić nie schodził, bo rozumiał zagrożenie. W końcu nawet jego mama po tych schodach „zjechała” nie raz, nie dwa. Dzielne małe. ALE miał dzień. Dziwne te dzieci są. Po schodach wejść potrafi, ale trawy się boi…


niedziela, 22 kwietnia 2012

W ogródku

Moje Małe Kochane było dziś pierwszy raz w ogródku. Meble ogrodowe w końcu wyemigrowały z piwnicy i siedzieliśmy sobie w trókę (czwórke) pod czereśnią. Jacek cieszył się bardzo, dostał stokrotkę i nawet za bardzo jej nie jadł. Tylko oglądał, cieszył się. W ogóle wszystko oglądał. Dziwił się na widok psa sąsiadów. Widok drzew. Krzaków (jeden krzak – chyba agrestu – zostawił na jego buzi małą pamiątkę w postaci szramy na pół policzka:P).
I co mnie najbardziej przeraziło (albo przynajmniej porządnie zaskoczyło) Jacucha BOI SIĘ TRAWY! Puściliśmy go na ziemię, stanął sobie, potem kucnął, na czworaczki, dotknął i w płacz. Bał się bardzo i od razu uciekł do mamy na kolana. Potem też nie chciał „na ziemię”. Nawet jak zerwała trochę trawy i dałam mu do rączki, był po prostu przerażony. Dziwne prawda? Ale stopniowo się przekona. Całe lato przed nami:) 




 A, no i w końcu mama znalazła się na zdjęciach!;)

sobota, 21 kwietnia 2012

Starzejemy się powoli

Babcia dziś przyszła do Małego Chorego i pojechaliśmy sobie na długo odwlekane zakupy. I sprawiliśmy Jacuśkowi na roczek (to już za tydzień!!) misia poduszkę. Miś dostał imię Misio-Krzysio, co oburzyło tatę Jacusia (jako że podobno ten miś już imię ogólno przyjęte posiada). Wróciliśmy, no i nie wytrzymaliśmy do urodzinek i Jacuś misia dostał. Cieszył się bardzo, szczególnie jego uwagę (jak zawsze) zwracała metka. Jest taka zabawka „Pan Metka” dla dzieci w wieku Jacusia. Mnóstwo metek z niego sterczy, z każdej strony. Ale nie zainwestowaliśmy w niego (w końcu i tak połowa Jacuchy zabawek posiada jakieś metki).
Jaki z tego wniosek? Za tydzień Jacuś kończy ROCZEK! Oficjalnie przestaje być niemowlakiem (chociaż sama mowa jeszcze nie taka bogata). Teściowa, która Jacusiowi „roczkowego” torta obiecuje już od chrztu Malucha, oznajmiła, że na jego małej-wielkiej rocznicy się nie pojawi. Trochę nas to zmartwiło, w końcu jej jedyny wnuk kończy roczek. Nie powiem, jaki jest powód, szkoda gadać. Cóż, każdy ma swoje priorytety. Druga babcia zrobi torta i tyle. Może nie „takiego wspaniałego, w kształcie samolotu!”, ale Jacuś torcik dostanie i już:) Może nawet świeczkę zdmuchnie (w końcu nosek już dmuchać potrafi)… A jak nie to mama pomoże. I potem będzie duży i stary, pooglądamy sobie zdjęcia i Jacuś zobaczy, jak go kiedyś kochali;) 



piątek, 20 kwietnia 2012

Małe Chore (znowu!)

No i znowu Jacek chory:( Wytrzymał cały tydzień w żłobku i owszem. Ale nie dość że wielki strup na głowie, to jeszcze przeziębienie (oby tylko!) Żółte gile lecą z nosa, kaszle, charczy… Biedactwo kochane. Ale nie jest jakoś przez to mniej radosny, czy żywiołowy. Wszędzie go pełno i nie wygląda jakby się przejmował. Chyba, że tata robi inhalację albo czyści nosek – to już się z takim entuzjastycznym przyjęciem Jacusiowym nie spotyka. Biedne małe… I znowu pewnie cały weekend w domku. Nic tej wiosny nie użyje:( Ech, smutno mi.

Zabawy z tatą

Mimo, że Jacucha słabo się czuła wieczorkiem, tacie jak zawsze udało się go rozśmieszyć. Trochę „latania”, trochę łaskotek i od razu śmiech na całe Jacusiowe gardło. Tata nawet mu pozwolił się ugryźć (co uwielbia), mimo że próbujemy go cały czas tego oduczyć (na razie bezskutecznie). Siebie nie gryzie, ale wie jaką ma moc w ząbkach więc rzuca się na wszystko inne, co się rusza. Na rzeczy, które się nie ruszają też, tylko mniej namiętnie i z mniej szelmowskim uśmiechem. Myślisz, że tu niby Jacuś się przymila i chce przytulić, a tu CHAPS – i ślady zębów na skórze (mimo że przez ubranie!).



A tak w ogóle, czemu mamy Jacusia nigdy nie ma na zdjęciach? Tylko tata i tata. Otóż z kilku powodów. Przede wszystkim ktoś musi być naczelnym fotografem (fotografką) w rodzinie. Po drugie mama nie czuje się zbyt atrakcyjna, tylko olbrzymia w tej ciąży (co to znaczy czuje się olbrzymia? JEST olbrzymia!;) No i po trzecie podnoszenie Jacuchy zostało przez lekarza zakazane, zatem głównie tata się popisuje.

czwartek, 19 kwietnia 2012

USG

A dziś byliśmy z młodszym dzieckiem u pana doktora. Oglądał je, przez jego domek, za pomocą USG. I okazało się że Małe Młodsze jest o tydzień większe, niż by wskazywał wiek ciążowy. I całe zdrowe. Chyba je dobrze hoduję. I karmię. Aha, na razie nie widać fiutka! Czyli… może siostrzyczka będzie?
Jacuś został w tym czasie z dziadkiem swoim ukochanym. Nie chcieliśmy go ciągać po przychodniach, ledwo co wyzdrowiał przecież. A jak już przyszłam, to od razu do mnie przyczłapał, przytulił się i głośno śmiał:) W końcu cały dzień bez mamy prawie… Ale mieliśmy dla siebie wieczór. A już jutro weekend. Znowu rodzinny. Hurra!:)  
PS. Muszę dodać że moje dziecko NIE LUBI GALARETKI! Ale dziwne małe. Jeszcze może nie będzie lubił czekolady i pizzy albo lodów (a znam takich…). Mama chciała mu pyszny deserek zrobić, a Jacuś grymasi. Cóż, pozostaje się cieszyć, że na razie woli jogurciki, owoce i soczki. Nawet sok z cytryny. No i wiadomo – swoje najulubieńsze biszkopty, które potrafią ukoić nawet największy Jacusiowy ból i płacz.

środa, 18 kwietnia 2012

Ups

Moje Małe Kochane wróciło dziś ze żłobka z rozciętą głową. Pani w żłobku oczywiście zrobiła niewinną minę i nie wiedziała, jak to się stało. Powiedziała, że pewnie w łóżeczku. Taaak… dobrze że kończymy z tym żłobkiem. Nie wiadomo co się tam dzieje z dzieckiem. I wcale wygląda tam na szczęśliwego, jak tata po niego przyjeżdża. Siedzi sobie tylko sam, mizernie, jakby już się poddał swojemu losowi. Zero radości w dziecku. Ale wraca do domku i od razu inny Jacuś. Cieszy się z głupot, podrywa mamę i tatę, popisuje się. I uśmiecha. Przede wszystkim ten uśmiech jest moją radością. Bo on potrzebuje dużo dużo miłości. To mu wystarcza. A od jutra wznawiamy wiosenne spacery. Tak już ładnie na dworze – i ciepło i złocień przed domkiem zakwitł i drzewa w ogrodzie jakby się do kwitnięcia zbierały… Pięknie jest, trzeba to wszystko Jacuchowi pokazać, a nie ciągłe wymówki, że o tu katarek, o tu chrypka i ze spacerku nici. Musi być twardy. Bo na razie nie wie nawet iloma rzeczami się może człowiek (i mały i duży) cieszyć na wiosnę.




wtorek, 17 kwietnia 2012

Co się stało?

Chyba ciężki był to dzień… Moi faceci padli. Jak jeden mąż. Tylko że jeden mąż i jeden męża syn. Prawda że słodko razem wyglądają? A tu kąpiel naszykowana (dla małego), a duży masaż obiecał… Ale jeszcze dam im chwilę, niech sobie pochrapią. Jeden (mały) sporo chrapie. Duży nie chrapie, tylko lepiej – zgrzyta zębolami. Dwa kochane moje, małe i duże.

Wesoło mi

ALE Jacek miał wczoraj pogodny dzień. Szedł przez przedpokój i głośno śmiał się do siebie. Zupełnie z niczego. Albo chował się za drzwiami. I w śmiech. Ciekawe co sobie takie małe myśli. Co knuje. Z czego się cieszy. Zwykle wraca dość mizerny ze żłobka. A wczoraj taki radośniak mały. Bez rozśmieszania, bez niczego. Tak po prostu. Pewnie doceniał, że jest z rodzicami. Dopiero wieczorkiem zaczął marudzić. I to też dopiero, jak dwa razy dość mocno upadł na głowę. A i nawet to zbytnio nie bolało. Twarda głowa Jacusiowa. Po tatusiu, a jak.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Sentymentalnie

Wczoraj gdy Jacuś zasnął, wspominaliśmy sobie z tatą Jacusia Jacusiową historię. Kiedyś funkcję tego bloga (pamiętniczkową) pełnił duży zeszyt, w którym zapisywałam jego małe i duże sukcesy. Ciekawie się teraz to czytało. Jakby jego "młode lata" (czy miesiące) miały miejsce jakieś wieki temu. I było o tym, jak się kiedyś (raz) śmiał przez sen na głos (nigdy tego nie zapomnę! Płakałam ze wzruszenia), jak powiedział pierwsze słowo po angielsku (angle) i potem po polsku (koń). Jak zaczął wstawać, raczkować i o nocy pełnej stresu, po tym jak spadł na ziemię. Pierwsza przewrotka z brzuszka na plecy na wakacjach, pierwszy basen (najpierw ogrodowy), pierwszy ząbek (po nocach pełnych boleści), pierwszy bobofrut (w Kościerzynie, jak rodzice popijali piwko), pierwsza złość (jak zobaczył że ma na nas wpływ), pierwszy raz jak złapał grzechotkę, pierwsze papa, pierwsze bicie brawo… Piękne wspomnienia. Mam nadzieję że kiedyś razem z Maluchem będziemy się z tego wszystkiego śmiali. Jaka ta matka kiedyś wrażliwa była. A jaka dumna i z jakich głupot! Ale definicja głupoty chyba jest dość płynna, skoro to wszystko to było wtedy moje życie. I nadal jest:) Tak, dumna mama z tej mamy Jacusia. Ale jak tu nie być dumnym z takiego Skarbka?

niedziela, 15 kwietnia 2012

Weekendowo

Nie ma to jak weekend z rodzicami. Od razu żywe i radosne dziecko. I jakby zdrowsze nawet. I zadowolone ze wszystkiego. Szczególnie jak go wczoraj dziadek odwiedził. A jak dziś babcia przyszła z zapasem jogurcików i go rozśmieszała, też nie był zawiedziony;)
Tatuś nauczył Jacka schodzić tyłem z łóżka rodziców. Jak stary! I łapie wszystko w tempie ekspresowym. A my już się nie boimy że poleci na głowę. No dobra, mama się trochę boi. Ale mama jest miękka i słaba:) A teraz Jacuś ma drzemkę, to mama uwiecznia jego przeżycia. A tata oddycha;)

                                                      Zwiewam przed dziadkiem
                                Przyszedł czas na nowe zabezpieczenia anty-Jacusiowe
                           Jak mały piesek – może coś mi się skapnie ze stołu… Żarłok!
                                          Zaczepiacz. Kto się ze mną pobawi?
                                                                Ja SAM!

sobota, 14 kwietnia 2012

Bączek numer dwa

Babcia Jacusia, zachęcona sukcesem, jakim był kinderkowy bączek Jacusia, kupiła mu PRAWDZIWY bączek. Taki duży, co się naciska, a on się kręci i wydaje dźwięki. Radośnie puściłam go Jacusiowi po raz pierwszy. A on w płacz. Przestraszył się maluch (chyba nawet bardziej niż odkurzacza). A potem już podchodził do niego z wielkim dystansem. Przyglądał się tylko i tulił do mamy. Co tata puścił bączka, to Jacuś do mamy. Zatem bączek powędrował na półkę. Ale Jacuś, jak to Jacuś – ciekawskie stworzenie. Strach walczył z ciekawością. I ciekawość wygrała:) Przełamał się i podszedł do bączka. Odwaga godna Jacusia.

piątek, 13 kwietnia 2012

Hurra!

Przyjechał!!:) Chyba nawet nie zdążył zapomnieć rodziców przez te parę dni. Śmiał się na głos jak mnie zobaczył hihi:D I… zauważył, że w domku miało miejsce małe przemeblowanie! Ale jak to tata Jacusia powiedział – rozbisurmanili go tam co nie co. Tak się złości, jak mu się czegoś zabrania albo na przykład robi inhalację... Krzyczy, wyje, wije się. Normalnie bunt dwulatka, tylko o rok za wcześnie. Już chce nami manipulować. Tata jest twardy, a ja płaczę razem z nim. Miękkie serce, za miękkie:P W końcu on był kiedyś we mnie, tak jak teraz drugi dzidziach (albo dzidziula). A teraz Jacuś już sobie zasypia… Włączyłam mu biedroneczkę, która daje na suficie i ścianach efekt rozgwieżdżonego nieba i się przygląda jak zaczarowany i zasypia. Tata co prawda jeszcze go trochę rozśmiesza (też się stęsknił…), ale generalnie to zasypia, to już jego czas.

                                                                A kuku!
                                                          Nareszcie u siebie
                                                      Ale jestem wielki, co nie?
                                                           Piąteczka!

czwartek, 12 kwietnia 2012

Nie ma jak u babci (i dziadka i wujka i cioci)

Jacuś dalej u dziadków i wujostwa… A ja sobie siedzę i tęsknię. Ostatnie zdrowotne kryzysy sprawiły, że nawet ruszać się za bardzo nie mogę i to niestety nie pomaga na tęsknotę:( Tak cicho i smutno i samotnie. W nocy znowu miałam wrażenie, że słyszę Jacusiowe marudzenie… A tu puste łóżeczko.
Ale jutro wraca. Moje kochane Małe Mądre. Już się nie mogę doczekać. Babcia powiedziała, że wczoraj tylko chodził i wołał: mama mama i tata tata. Kto wie, może on też już tęskni? ALE jedno wiem na pewno i to mnie uspokaja. Dobrze mu tam jest, wszyscy dbają o Jacusia i kochają go strasznie.
A tutaj zdjęcia z musów, które babcia wysłała matce stęsknionej

                                                        Co by tu zbroić?
                                                         Jacuś padł.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Pożegnania

No i znowu Jacuś pojechał do swojej kochanej babci, dziadka, cioci i wuja. A właśnie, na śmierć zapomniałam się pochwalić, że wczoraj na słowo „papa” bez GESTU pomachał mi rączką! Udowodnił normalnie że cokolwiek rozumie, co się do niego mówi. A i tak pewnie rozumie więcej niż nam się wydaje… I jak już jestem przy chwaleniu się, to… wczoraj Jacuś stał 5 sekund bez trzymanki! No wiem, to może strasznie wyglądać z boku. Ta matka chyba ma świra. I to niezłego. ALE ten blog właśnie w celach chwalenia się moim dzieckiem powstał, toteż formuły zmieniać nie zamierzam (na razie, może kiedyś Jacek mnie zdenerwuje i będę musiała;)
 
Znowu się tata załapał na zdjęcie. Ten to się zawsze wciśnie;P

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Kubeczek Jacusiowy

W końcu przyszedł (długo odwlekany) czas na naukę picia z kubeczka (niekapka na razie). Zrobiłam maluchowi pyszny, słodki soczek, o smaku mango, żeby miał motywację do nauki. Nalałam do kubeczka, zamknęłam pokrywkę. I zaczęłam dawać Jacusiowi. Brał tak nieufnie, bo końcówka sztywna (nie to co smoczek…), po jednym łyczku. Aż w końcu dałam mu kubeczek do rączki. Pięknie sam pił!! Parę sekund po tym jak chwaląc się wysłałam to zdjęcie babci:
 
Radośnie oznajmiając – nauczyłam go właśnie! To Jacuś równie radośnie zdjął pokrywkę kubeczka i wylał na siebie ten cały klejący i pachnący soczek. Taki mały psotek:)
Chwilę później więc dostał „kubeczek nie do zabicia” czyli taki prawdziwie niekapiący niekapek. I pokazał o co tak naprawdę chodzi z tymi kubeczkami. Bo co z tego, że coś tam w nich chlupocze. Nie znaczy to przecież, że od razu trzeba to pić. 
 Uchwyty też są smakowite.

niedziela, 8 kwietnia 2012

Bączek

Mówi się że jajka niespodzianki są dla dzieci powyżej 3 lat... A jeśli się nie mówi, to na pewno się pisze (przynajmniej na opakowaniu). Ale ile radości miał Jacuś z "kinderkowego" bączka! Cieszył się strasznie jak mu tatuś puszczał. Bączek nigdy nie kręcił się długo. Za każdym razem Jacek musiał go dopaść i od razu zatrzymać. Bo to jeszcze ten etap - burzenia wież (nie budowania), wyjmowania zabawek z pojemnika (nie wkładania) i zatrzymywania czegokolwiek co się rusza (na wprawianie w ruch pewnie jeszcze poczekamy;) Zdjęć nie ma bo Jacuś ma dziś jakiś niefotogeniczny dzień. Albo mama ma leniwy.

sobota, 7 kwietnia 2012

Z małego serduszka

Wesołych Świąt, pięknych, kolorowych samorobnych pisanek i zajączka wielkanocnego załadowanego prezentami po szyję. A w poniedziałek dużo dużo wody w miejscach, gdzie zwykle woda nie należy. Życzy Jacuś z rodzinką:)

PS. A dziś rodzice będą odciskać moją łapkę na jajku gigant! Szkoda że takie jajka nie żyją wiecznie, bym miał pamiątkę...

piątek, 6 kwietnia 2012

Brawo Jacuś!

Parę sukcesów dnia dzisiejszego (wielki dzień z życiu Jacusiowym, tyle się nauczył!):
- włączył sam drukarkę (i przestraszył się dźwięku jaki wydała),
- zrobił kroka między komodą a sofą bez trzymanki (ułamek sekundy, ale dał radę!),
- jedną ręką podniósł klapkę pojemnika z zabawkami i ją przytrzymał, a drugą wyjął zabawki,
- nauczył się wychodzić ze swojego łóżeczka nie główką na dół, tylko zaczynając od nóżek -   najpierw nóżki, dupka i potem reszta Jacusia (tatuś go nauczył, a on momentalnie złapał o co chodzi)
- zszedł SAM z sofy TYŁEM!! Zsunął się pięknie i bezwypadkowo tyłem,
- podarł kartkę z gazety na MALUTKIE kawałeczki. Taka zabawa. Długo mu to zajęło, wciągnął się;)
- przeszedł sam cały przedpokój z autkiem jako chodzikiem (nie wiem czy to sukces, podobno od chodzików rosną potem dzieci z krzywymi nóżkami i pleckami, ale przeszedł:)

Nowa super zabawka super Jacusia

Maluch dostał rewelacyjną zabawkę od cioci Ani i wujka Mariusza. Pierwsze autko (my z Karolem nasze pierwsze autko kupiliśmy 3 lata temu dopiero, ale czasy się zmieniają;) . Co prawda Jacuś na chrzest dostał to swoje autko we wrześniu, ale dopiero do niego dorósł i tatuś mu zmontował (nie bez problemów, ale udało się - w końcu inżynier z niego przedni). A mama pomagała!
Radości i poznawania była co nie miara. Autko służyło i jako autko i jako chodzik i jako pojemnik na zabawki... I źródło nowych dźwięków. A tutaj parę zdjęć z Jacusiowej jazdy próbnej.