środa, 26 września 2012

Co dalej?

Piszę tą notkę w chwilce przerwy pomiędzy bieganiną za Jacuchą i gadaniem z Asią. Zamiast sobie zrobić herbatę. I tak sobie myślałam żeby dać sobie spokój z tym blogiem, bo ani czasu, ani energii. Ale zostawiam go, może jeszcze wróci odrobina czasu i odrobina weny, żeby potworki miały pamiątkę z niepamiętanych czasów dzieciństwa.

Ku pamięci: Asiunia jadła dziś pierwszy prawdziwy obiadek! Marchewa. Profesjonalna. Całe półtorej łyżeczki. Serwowane prosto z brody Małej po uprzednim wypluciu. Ale łaskawie połykała! Nasz mały sukces. Bobofrut jakoś łatwiej wchodził.... Jutro ciąg dalszy.

Ale czaruje ta nasza księżniczka!

Włamałem się do łóżeczka Asi, ha! I ukradnę sobie jej karuzelę, o.

Och:( Zamknęli przede mną kościół:( Na cztery spusty:(


A ja będę taka przekora, jak Jacucha. Mam swój wzór, a co!

piątek, 21 września 2012

Ku pamięci (do rodzinnego albumu wspomnień):
- dziś Jacuś nauczył się robić "taczki" z mamą
- doprowadził do perfekcji łączenie ze sobą klocków duplo (już nie przez przypadek tylko specjalnie)
- na banana już nie mówi "bała" tylko "bamam". Idziemy do przodu :)

Wieczorem maluchy jadą Jacuś do babci, Asiunia do teściowej = wolny weekend dla rodziców! W końcu czas dla siebie! Nie to że mam ich dość, ale nie mam dość męża :) Dwa dni a planów milion....

czwartek, 20 września 2012

Asia kontra woda

Asiunia jakiś czas temu przestała płakać w czasie kąpieli (płakać to mało powiedziane, na początku wyła w niebogłosy). Zatem czas najwyższy wrzucić jakieś zdjęcia małej wanienkowej Pływaczki. Oczywiście ku pamięci.





Jeszcze trochę i będzie się uśmiechać, jak będzie kąpana. A zaraz potem śmiać na głos i chlapać kopiąc nóżkami.. Ale pierwsza wizyta Asi na basenie jeszcze przed nami. Zaniedbaliśmy ten basen, trzeba to naprawić, bo Jacucha pewnie za tym tęskni, tylko nie powie Małe... Ale za to codziennie przy kąpieli Jacuchy radości nie ma granic.

środa, 19 września 2012

On gada!

Słownik Jacusia z tłumaczeniem w kolejności w jakiej mi się przypominało. I tylko to, co się przypomniało.


mama – mama
tata – tata
Ata - Asia
baba – balon
khowa – krowa
kahka – kaczka
ma – nie ma czegoś
da – poproszę
papa – do widzenia, samochód
Ania – ciocia Ania
ta- tak
ne – nie
ne, ne, ne – nie wolno
nia, nia – mniam, mniam
kha – krok
kotek – kotek
cesc – cześć
tsy – trzy
siusiu – siusiu
bała – banan
fu – śmierdzi
włowo – woda
oko – oko

A rozumie dużo, dużo więcej. Generalnie wszystko rozumie, ale ile razy posłucha, to już inna sprawa.

wtorek, 18 września 2012

Parkujemy

Wracając wczoraj od dentysty (brr) zawitaliśmy do parku przy alei Zwycięstwa. Super park, do którego rodzice maluchów poszli na pierwszą prawdziwą randkę, zaraz po tym jak się poznali. Mamy tam swoje ulubione drzewa i w ogóle wspomnienia miłe. A teraz jeszcze milsze po tym, jak Jacuś szalał po parkowych trawnikach i alejkach, gonił się z tatą i bujał Asię w nosidełku, żeby nie płakała. I gorący dzień się trafił, miło jak na jesienne dni…



Asiunia w tle

Nieeee ucieeeknieeesz....



A ja się przyglądam, przyglądam i nikomu nie powiem, co myślę, o!

poniedziałek, 17 września 2012

Po wiejsku, czyli poznajemy świat

Dzień pełen wrażeń mieliśmy wczoraj. Pojechaliśmy na dożynki województwa pomorskiego do Lubania na Kaszubach. Przygód było sporo i tych dobrych i tych nieco gorszych. Jacuś oglądał KURY (wystawa była), głaskał królika (z wielką rezerwą), oglądał koniki jak jeżdżą sobie z bryczkami (zawody były).. Kupiliśmy mu miód na jesień za ostatni grosz, pozwalaliśmy wspinać się na bryczki i Jacuś szalał i szalał. Ludzi były tłumy, jak ocenił Mężyk ze 3 tysiące aut stały + autokary. Gorzej niż na jarmarku dominikańskim pod tym względem. Ale pod pozostałymi względami dużo fajniej. Tak wiejsko. Cieszę się, że pokazaliśmy Jacusiowi kawałek takiego świata, bo zwykle nie ma okazji.


A z niefajnych rzeczy to Asia zaczęła się drzeć w czasie oglądania koników. Sięgamy więc do torby, żeby zrobić jej mleczko. Okazało się, że wzięliśmy same butelki z wodą, a zapomnieliśmy dozownika z proszkiem. A dziecko płacze w niebogłosy. I to akurat w momencie, kiedy zmieniliśmy jej mleczko, na takie specjalne dla dzieci, które nie trawią laktozy. No i co tu robić? Mleczka nie wyczarujemy, jesteśmy ponad godzinę drogi do domu… Zaczęłam w akcie desperacji pytać mamy, które miały malutkie wózki, czy nie użyczą nam mleczka, ale okazało się, że Lubań i okolice karmią piersią. Nastawiliśmy tylko z Karolem radary na wózki i próbowaliśmy. Ale nic z tego. Pojechaliśmy zatem do miejscowego sklepu pytać, czy jest jakiekolwiek mleczko dla dzieci. Jakieś było. I nawet Asiuni smakowało. Tylko, czy było dla niej dobre – tego już nie wiem. Ale dziecko zostało uratowane przed śmiercią głodową. W ostatniej chwili!;)

Potem pojechaliśmy na działkę do Sobącza na grilla. Jacucha zajadała pierwszą w życiu kiełbasę z grilla. Ale najbardziej to mu musztarda smakowałam. Sarepska. Jadł łyżeczką. A zajadł kawałkiem węgla zwędzonym z trawnika. Cieszył się bardzo na działce. Oglądał grzybki, zrywał kwiatki, wchodził po drewnianych schodach i groził, że spadnie, sprzątał sobie, oglądał jeziorko z tarasu… Dobre miejsce dla Jacusia. Żałowałam, że nie mamy tygodnia wolnego, żeby zostać tam z rodzinką. A grzybów na działce była setka. Grzyb na grzybie. Koźlarze i maślaki. Maślaki z grilla takie sobie, ale mieliśmy też pieczarki i sumarycznie było smakowicie.

No i zebraliśmy się w drogę powrotną. Po drodze mijaliśmy krowę. I tak z żalem powiedziałam – szkoda, że Jacucha nie będzie miała okazji takiej krowy z bliska zobaczyć i poznać. A krowa to jego ulubiona maskotka i pięknie robi muuu, tuli krowę i śmieje się na samo wspomnienie słowa krowa. Karol się zlitował i zawrócił. Wjechaliśmy w pole. A potem w pole dosłownie. Podeszliśmy do krowy, Jacek robił muuu i przyglądał się ciekawie i cieszył się na ramionach taty. I wtedy krowa zrobiła prawdziwe muuu. Jacuś podskoczył ze strachu i już z rezerwą patrzył na krowę. Ciekawa jestem czy zapamięta tą przygodę…

Ku pamięci: dziś pierwszy bobofrut Asi!

Cóż to za stworzenie? A jakie miękkie! Jak robi królik?






przewijany w bagażniku

węgielek mniam mniam



dobry tatuś powoził synka taczką

Jacek w swoim żywiole




a zerwę kwiatka dla mamy, niech ma

A ja nic nie zapamiętam z tego dnia...

prrrawdziwa krrrowa


niedziela, 16 września 2012

Pierwszy weekend tej jesieni

Wczoraj byliśmy z Jacuchą na targach koło naszego nowego, wspaniałego stadionu. TAKĄ frajdę miało dziecko! Podrywał hostessy w niecnym celu otrzymania balonika (jednego nawet takiego z helem dostał i do tej pory wisi u nas pod sufitem), kradł drobiazgi ze stoisk, bawił się klockami lego pierwszy raz w życiu (i nie zjadał!), pięknie rysował (i to tylko na bloku a nie podłodze i meblach!) oraz uciekał, uciekał, uciekał.... Asiunię sprzedaliśmy na ten czas do babci, ale ona i tak by jeszcze nie doceniła jaką radość można mieć z targów.

A dziś jedziemy na dożynki do Lubania (Kaszuby). Budżetu brak, ale frajda musi być - będą wystawy koników, królików, szynszyli... I koncert disco polo nawet;) Tym razem wybieramy się w czwórkę. No, teraz musi tylko być ładna pogoda, spokojne maluchy i uśmiech na mordkach! Aha, obiecuję zrobić jakieś foty. Albo przynajmniej się postarać.

czwartek, 13 września 2012

Rodzeństwo

Moje dwa Małe Kochane. Coraz bardziej Jacuś kocha siostrzyczkę. Głaszcze ją, tuli, buja w łóżeczku, pozuje do zdjęć. A Asiunia też jest Jacusia coraz bardziej ciekawa. Przygląda mu się z zainteresowaniem. Będzie jej autorytetem, już teraz to widzę. Bo kto inny lepiej ją nauczy sikać na nocnik albo broić?



Rozmazana laleczka

hurra, dziadzio mnie odwiedził! ALE się zacieszałam!


Soków ciąg dalszy

Wczoraj znowu robiliśmy flaszki dla Młodych. Mężyk mimo swojego urlopu pasteryzował już zrobione płyny, a ja właziłam na mokre po ulewach drzewo i zrywałam nowe. Wogóle cud że się nie zabiłam. Z drabiny przestało być wygodnie, więc żeby się dobrać do najbardziej dojrzałych i największych jabłek zrywałam prosto z drzewa. Specjalnie dla moich Małych Kochanych. I efekt jest taki, że nowe kilka siatek czeka na umycie, pokrojenie, odogryzkowanie i przesokowirówkowanie. Ale to jutro, dziś jabłkowa przerwa. I lekarz i wizyta dziadka itd. Zrobiłam ostatnio śliczne zdjęcia Asiuni, ale coś mi się nie chcą zgrać:( Pewnie za wcześnie dla nich. Bo kto by to widział, żeby zaczynać dzień przed 6....

PS: Już 60 flaszek gotowe i czeka na zimę! Pysznego wyciskanego soczku z jabłek z naturalnym miąższem i cynamonem. 

poniedziałek, 10 września 2012

Zbyt względny ten czas jak na mój gust

Jacuś, który od prawie dwóch tygodni umiał już przesypiać do po 7 rano, dziś zrobił psikusa

i obudził się razem z budzikiem taty. Szalał od 5.30. Efekt jest taki, że ledwo minęło południe, a ja już marzę o wieczornej kąpieli i wyrku. Na szczęście humorek dobry. I Jacuchy i Asiuni. A jak Małe maja dobre humorki to i mama jakoś ciągnie. I dziś decyzją większościową nie robimy soków jabłkowych. Bo już nie możemy z Mężykiem patrzeć ani na te jabłka, ani na sokowirówkę. Trochę litrów już naprodukowane, zagotowane i zabutelkowane i teraz zasłużona przerwa. Jabłka idę zbierać najwcześniej jutro, o. No pójdę, pójdę, żeby nam młodzież zdrowo rosła i nie pasła się na słodzonych sklepowych paskudztwach… 


niedziela, 9 września 2012

Jacusiowo-Asiowe soki jabłuszkowe

Weekend minął nam między innymi pod znakiem soków dzieciowych. Stałam sobie przy sokowirówce i produkowałam (co mąż nakroił). A wcześniej zrywałam jabłka z ogrodowych jabłonek. Już trochę dojrzały, więc zaczęliśmy produkcję soków na zimę 2012. A zima, jak to zima – bywa ciężka – zatem soki dla dzieci muszą być! Jacuś od razu się napił i jednego dnia zrobił (uwaga!) 5 kup! Takie to zdrowe.

A dziś pojechaliśmy sobie nad morze na molo. Zrobił scenę na deptaku, jak mu nie chciałam kupić wiatraczka. Pełnowartościowy bunt dwulatka. Leżało dziecko na ziemi i się domagało (dyskretnie, hehe). Ignorujemy takie zachowania i mam nadzieję, że szybko mu się przestanie opłacać robić sceny. A poza tym chodził za rączkę po murku, pierwszy raz dotykał pieska (i pierwszy raz trochę się pieska bał), oglądał morze, robił papa przechodzącym pieskom… W sumie dobry dzień mieliśmy. Asieńka też dała pospacerować i pobawić się z pierworodnym. A teraz rybka się smaży, Małe drzemie i szykujemy się na kolejne sokowirówkowe popołudnie. 


A ja wam ucieknę, o!


I kto mówił że cały banan się nie zmieści do buzi?

Lubię chodzić po murkach! Po mamie.


sobota, 8 września 2012

Hurra, paczka! czyli super-ciocia

Jacuś i Asiunia dostali paczkę! Listonosz przyniósł super niespodziankę dla maluchów od cioci chrzestnej Asiuni. Ciocia chrzesna jest z Warszawy, też ma na imię Asia i jeszcze Asieńki nie widziała nawet, a już przysłała fantastyczną niespodziankę. Asia jeszcze nie doceniła za bardzo swojej maskotki, ale za to Jacuś (dostał pieska - a on pieski lubi najbardziej - i te żywe szczekające i te mniej żywe milusie) ucieszył się strasznie i od razu zasuwał z pieskiem w swojej torebeczce po domu i nie chciał oddać:). Ani nawet pokazać! A potem chciał zabrać Asi kotka. Asia w swojej wspaniałomyślności pozwoliła mu. Ale frajda w piątkowe popołudnie:)




piątek, 7 września 2012

Jesieni początki

Wczoraj obiecałam Jacusiowi, że pójdziemy na plac zabaw jak wróci tata. Ochoczo przytaknął i popołudniu już sam stał pod drzwiami i robił papa (że on chce iść papa). Wiaterek był mocny i jesienny chłodek, ale nic to, założyliśmy czapeczki na 2 pary uszu i pojechaliśmy hartować maluchy. Jacuś nawet się przemógł i zjechał ze zjeżdżalni, której się bał od czasu jak przywalił tam buźką w blachę. Dzielne Małe. Biegał, zwiedzał, wspinał się na huśtawkę. I bawił się z dziewczynką. Dzielił zabawkami. I zabierał zabawki. Poznaje na własnej skórze, jak ciężko jest współżyć z rówieśnikami. I będzie się tego uczył całe życie, mam nadzieję, że z dobrym skutkiem i szczęśliwą mordką. Wracać jak zwykle nie chciał. Wył i wierzgał zarzucony na ramię taty. A poniżej foty z bieżni (Małe Wysportowane:)