czwartek, 6 września 2012

Nie ma to jak wolne w środę

Wczoraj mój kochany mężyk (i kochany tatuś) miał wolne. Z tej okazji pojechaliśmy do ikei. Już dawno sobie wyobrażałam jak tam się Jacuśkowi spodoba. No i był zachwycony. Zwiedzał sobie "pokoiki" przestawiał meble, zabierał zabawki z miejsca na miejsce, bawił się z chłopcem, zachwycał się i dziwił wszystkiego. A największy zachwyt? Rodzina z pieskiem w wózeczku. Taki małym psiakiem. Jacuś szedł przy nich i nie odstępował na krok. Oni się chyba wkurzyli i zaczęli się cofać (iść pod prąd). A Jacek za nimi. A ja za Jackiem. Ładnie mnie przepędził po tym sklepie, nie ma to jak trochę sportu na sterydach. Kupiliśmy parę drobiazgów i pojechaliśmy do babci. Zostawiliśmy młodzież (i złożyliśmy dzidkowi życzenia urodzinowe!) i udaliśmy się na długo, długo wyczekaną randkę. Będzie bez szczegółów, w końcu to blog dzieciowy:)
Dziś Jacuś obudził się w super humorku. Wybieraliśmy zdjęcia do wywołania (300 sztuk wyszło! skąd ja wezmę 165zł na to?), budowaliśmy z nowych klocków, nauczyliśmy się robić "indianina" (złapał za drugim razem!). Super wesołe i genialne dziecko. A Asia równie kochana. Uśmiecha się cały czas, jak tylko jej poświęcić troszkę uwagi. Uwielbia jak się z nią gada. Taka towarzyska. Potrzebuje mieć do kogo gębę otworzyć (a tą otwiera coraz częściej, nie tylko w celach konsumpcyjnych i domagania się czegoś, ale też komunikacyjnych). Moje kochane małe szkraby.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz