Wspomnę co nie co o mojej przerwie w blogowaniu. Mój szpital
i walka o leki, wypadek Jacusia (spadł ze schodów i nie był fotogeniczny ani z
rozwaloną wargą ani głową) spowodowały że trzymałam się od komputera daleko. A
z tą Jacuchą… przeżyłam chwile grozy jak usłyszałam że spadł. Bo to były schody
betonowe i upadek też na beton. I wycie, wycie, wycie. Potem nie chciał jeść
następnego dnia, bo warga boli i w ogóle marudne dziecko było. Ale kto by nie
był…
Trzeba więc napisać troszkę o zaległych sukcesach Jacusiowych.
Otóż to dziecko już WSZYSTKO rozumie. I jak słucha (czasami) to normalnie złote
dziecko. Potrafi np. po jedzeniu (oczywiście sam) odnieść talerz do kuchni.
Sprząta po sobie zabawki. I to z wielką radością!:) Zżył się nawet ze swoją
siostrą (troszeczkę). Zawsze woła mamę jak Asia płacze. A jak mama zwleka, to
Jacuś po mamę przychodzi. Cierpi razem z Maleńką. I nawet były pierwsze próby z
nocnikiem. Co prawda wyszły jak każde inne pierwsze próby - średnio – siedział
na nocniku, siedział i nic, zszedł i od razu siusiu na podłogę - ale w każdym
razie pierwsze koty za płoty.
A Asia coraz mniej śpi i coraz więcej szaleje. Może nie
szaleje, ale oczka szelmowskie się śmieją i na pewno by szalała jakby tylko
mogła. Wygląda jak aniołek. Dla niektórych wizytujących osób jak potworek, ale
oficjalnie przyznaję, że się z nimi nie zgadzam. W końcu Potwór może być tylko
jeden. Nie Jacuś?
Aha, moje Małe Fajne kończy dziś (za kilka minut) 16
miesięcy. A Mniejsze Fajne dopiero co skończyło dwa. Starzeją się nasze Kluchy,
trzeba przytulać ile się da, póki można!:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz